Po drodze zatrzymujemy się przy przydrożnym straganie z owocami i kupujemy świeże kokosy - woda kokosowa jest bardzo odżywcza i świetnie gasi pragnienie. Lila znów się zachwyca tym, że może pić wprost z owocu :)
Kolejny przystanek to ogród przypraw. W tej kwestii również zdaliśmy się na kierowcę i poprosiliśmy, żeby nas zawiózł w sprawdzone miejsce. Trafiliśmy więc do ogrodu, gdzie wstęp jest za darmo i również bezpłatnie pracownik oprowadził nas po ogrodzie. Pokazał nam przeróżne drzewa i przyprawy, mogliśmy więc obejrzeć, dotknąć i powąchać m.in. cynamonu, pieprzu, gałki muszkatołowej czy drzewa chlebowego. W całym ogrodzie pachnie olejkami eterycznymi i przyprawami, bo w ciepłym klimacie zapach świeżych roślin rozchodzi się mocno i jest intensywniejszy niż ten znany nam z torebek z przyprawami kupowanych w hipermarketach.
Przy okazji wysłuchujemy wielu ciekawych historii np. na temat tego, że cała rodzina potrafi wyżywić się przez kilka miesięcy owocami z jednego tylko drzewa chlebowego (można je jeść na wiele sposobów, nawet gotowane), lub o mieszkającym niedaleko znachorze, który w ciągu kilku godzin leczy złamania kości.
Na koniec tradycyjnie zostały nam przedstawione produkty zrobione z występujących tu roślin, jak kremy i różne maście, ale nikt nas nie namawiał do ich zakupu, jak to się często zdarza w wielu ogrodach.