Kierowcę z Marakeszu do Imlil i z powrotem załatwiliśmy przez schronisko na Toubkalu (Refuge de Toubkal CAF), podobnie jak sam nocleg w schronisku. Jest to bardzo wygodna opcja – po wymianie kilku maili mieliśmy zorganizowaną prawie całą logistykę związaną z trekingiem.
Przejazd do Imlil trwa półtorej godziny, ale nam zajmuje troszkę dłużej, bo po drodze zatrzymujemy się na punkcie widokowym. Widzimy z oddali szczyt Jebel Toubkal – nasz cel. Blisko nie jest, trochę trzeba będzie się natuptać…
Na nocleg docieramy do Mount Toubkal Lodge, który serdecznie polecamy. To dom z klimatem, bardzo sympatycznym gospodarzem i widokiem na całą okolicę, bo znajduje się na wzgórzu. Zostawiamy bagaże w pokojach i idziemy z Grześkiem przejść się po okolicy w poszukiwaniu sklepu. Szału nie ma – znajdujemy jeden dom, w którym można kupić kilka owoców i warzyw. Zaopatrujemy się w pomarańcze i wracamy. Kolację serwuje nam gospodarz, który jest bardzo rozmowny i cały wieczór opowiada o swoim życiu i rodzinie oraz o warunkach życia w Maroko.
Po zmroku widok na okolicę nadal jest urzekający, zwłaszcza, że jest prawie pełnia księżyca, więc noc jest dość jasna i cudownie widać góry Atlas.
Nie siedzimy jednak do późna – jutro czeka nas długi dzień.