Geoblog.pl    zig    Podróże    Islandia    Drugi najwyższy wodospad Islandii
Zwiń mapę
2018
03
lip

Drugi najwyższy wodospad Islandii

 
Islandia
Islandia, Glymur Waterfall
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 3395 km
 
Po wczorajszym wyczerpującym dniu, zanim się ogarnęliśmy i coś zjedliśmy, była północ. Niespecjalnie się tym przejęliśmy - i tak było ciągle jasno na zewnątrz. Ale zmęczenie dało o sobie znać i na dziś wybraliśmy tylko jeden punkt do zobaczenia - wodospad Glymur. Jest to drugi największy wodospad Islandii, ma 198m. Aby go obejrzeć, trzeba zaliczyć treking po tutejszych górach. Nie jest on wymagający, każda osoba o średniej kondycji da sobie radę.
Pod wodospad prowadzą trzy szlaki, wszystkie wychodzące z tego samego punktu. Ten najbardziej na lewo (na północ), cały czerwony, jest najłagodniejszy, ale i najdłuższy i najmniej atrakcyjny widokowo. Większość z nas wybrała trasę środkową - najpierw szlak czerwony, a potem czarny. Na czarnym odcinku biegnie on wzdłuż 200-tu metrowego klifu. Kilka osób poszło trzecim szlakiem - który początkowy odcinek ma wspólny z drugim, ale potem należy przejść przez rzekę i to dwa razy - raz po położonej kłodzie drewna, drugi raz boso. Temperatura wody jest hmmm...lodowata. Pewnie koło zera. Tylko z tego powodu wybrałam ten drugi szlak. Ale odważnym polecam trzeci - jest ładniejszy widokowo i tylko z niego tak naprawdę widać cały wodospad. Z punktu do którego dochodzą pierwsze dwa szlaki nie widać jednej kaskady.

Pierwszym wyzwaniem było znalezienie szlaku. Poza drogowskazem "Glymur" nie mogliśmy znaleźć żadnego oznaczenia szlaku, więc gdy skończyła się ścieżka i weszliśmy w trawy to albo natrafialiśmy na klif, albo na mokradła. Nie byliśmy w stanie sami znaleźć sensownego przejścia dalej. Pomogła nam geomapa (aplikacja), która plus minus miała nakreślony szlak i pozwoliła nam ruszyć dalej we właściwym kierunku. Trasa prowadzi cały czas lekko pod górkę, ale jest bardzo przyjemna. W pewnym momencie przechodzimy przez wydrążoną w skale jaskinię, za którą te kilka osób przechodzi na trzeci szlak przez rzekę, po pniu drzewa do którego jest przymocowany łańcuch. Ślisko i niełatwo. My idziemy dalej w górę i potem wzdłuż klifu. Klif też oferuje niezgorsze widoki, aczkolwiek osoby z lękiem przestrzeni mogą tu trochę spanikować. Prawie cały czas widzieliśmy pozostałą część grupy idącą drugim brzegiem rzeki równolegle z nami - oni mieli dodatkowe atrakcje w postaci lin i ścieżek na samej krawędzi klifu.
Cała trasa ma około 5km, więc w grupie gdzie są osoby starsze i takie z - przyznajmy szczerze - marną kondycją, trochę czasu nam zajęło dojście na szczyt. Po drodze dotarliśmy jeszcze do punktu, gdzie szlak nagle nam się urwał, a przed nami było urwisko. Zastanawialiśmy się co z tym fantem zrobić, a wtedy minęła nas jakaś kobieta i zaczęła iść tym urwiskiem trzymając się trawy, mając pod stopami może 15-to centymetrową półkę skalną. My stwierdziliśmy, że nie jesteśmy samobójcami. [to jest to miejsce gdzie jestem na zdjęciu - tam nam się droga urwała, a za mną jest urwisko]. Sprawdziliśmy jeszcze geomapę i okazało się, że musimy się przedrzeć przez krzaki koło nas, bo za nimi jest szlak. Co do tej kobiety która poszła dalej - szczerze mówiąc nie wiem, czy wróciła.
Co jakiś czas mijaliśmy kamienie, które wyglądały jak obryzgane białymi kupami ptaków, ale po jakiejś 1,5 godziny stwierdziliśmy, że to chyba farba, a Islandczycy tak znakują szlaki. Bo na większości trasy mijaliśmy je z dość regularna częstotliwością. W końcu dochodzimy pod Glymur i rozsiadamy się na szczycie, z widokiem na kaskady wody - nikogo innego nie ma, więc całe widoki dla nas. Niestety, tak jak już pisałam, z tego punktu nie widać najwyższej kaskady wodospadu, o czym dowiedzieliśmy się później od osób, które szły drugą stroną rzeki.

Umówiliśmy się z nimi po "naszej" stronie, że dołączą i zejdziemy na dół pierwszym, najłagodniejszym szlakiem. Okazało się to nie takie proste, a na pewno bardzo czasochłonne (spotkanie, nie zejście). A to dlatego, że do nas dołączyć mogli przechodząc tylko przez rzekę powyżej wodospadu. Jest ona tam rozlana po płaskim terenie, a więc płytka i mniej rwąca, za to nadal lodowata. I ta temperatura okazała się być największą przeszkodą. O ile łatwo ściągnąć buty, o tyle trudniej jest włożyć bose stopy do wody tak zimnej, że powoduje fizyczny ból, prawie nie do wytrzymania - jakby Ci ktoś wbijał noże w stopę. Tak więc tej małej grupce przejście na drugą stronę rzeki zajęło ponad godzinę - po kilku podejściach w różnych miejscach i finalnym przełamaniu niemałych oporów psychicznych, znaleźli się, pół płacząc, pół się śmiejąc, z nami.

Samo zejście już było szybkie i zdecydowanie nie wymagało wysiłku, szlak czerwony jest rzeczywiście łagodny i bez problemu się nim idzie, wśród kwitnącego łubinu i pasących się owiec.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (11)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zig
Zuzanna i Grzegorz Szopa
zwiedziła 14% świata (28 państw)
Zasoby: 397 wpisów397 50 komentarzy50 3272 zdjęcia3272 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
11.04.2024 - 14.04.2024
 
 
11.11.2023 - 19.11.2023
 
 
22.05.2022 - 29.05.2022