Islandia to kraj pełen wolno pasących się owiec, wolno pasących się koni i trolli, których nikt nigdy nie widział, ale wszyscy Islandczycy w nie wierzą. Tu tylko krowy pasą się w zagrodach.
Są polarne białe noce w lecie i polarne ciemne dni w zimie.
Drogi szerokie i dobrze utrzymane. Góry, jeziora, wodospady, wulkany i gejzery.
Przysmakiem jest marynowany zgniły rekin, który śmierdzi tak, że medal temu, kto go spróbuje (ja wywaliłam całość po otwarciu słoika).
Krystalicznie czyste powietrze i niskie temperatury.
Tęcze. I to często.
A jak w środku nocy wyglądasz przez okno, to można zobaczyć właśnie taki widok, ja na zdjęciach.
Jest tu przestrzeń i świeże, ostre powietrze. Małe zagęszczenie ludzi i budynków, a wiec długie dystanse trzeba pokonać zwiedzając wyspę. Nam czas w drodze umila Marta, czytając przewodnik po Islandii, a raczej książkę zawierającą tyle ciekawostek i zabawnych historyjek o tym kraju, że bardzo żałujemy, jak już się kończy. "Rekin i baran" Marty i Adama Biernat - gorąco polecam.