Dziś na 11:00 mamy kupione bilety do Hypogeum, znajdującego się w mieście Paola. Są to ruiny neolitycznych świątyń, mających 5-6 tysięcy lat, do których - ze względu na ochronę zabytku - wstęp ma tylko 70 osób dziennie (10 na godzinę).
Bilety kupiliśmy wcześniej online. Niestety na miejscu okazało się, że dzieci poniżej 6 roku życia nie mają wstępu na obiekt. Sylwia zostaje więc z Ewą na zewnątrz. I może dobrze, bo całe zwiedzanie odbywa się w ciemnościach, przy niewielkim tylko oświetleniu poszczególnych obiektów. Dostajemy audio guides, które prowadzą nas prze kolejne komnaty. Lila i Leon są trochę wystraszeni, idą ze mną i słuchają co im opowiadam o Hypogeum, tłumacząc z angielskiego. Hypogeum oznacza podziemia. Jest to jeden z największych zabytków tej klasy na świecie. Komnaty znajdują się na trzech poziomach. Służyły głównie do grzebania zmarłych oraz odprawiania rytuałów. Wilgotność i dostęp tlenu są tu ściśle kontrolowane, podobnie jak dostęp światła. Stąd ciemne, surowe warunki w jakich odbywa się zwiedzanie. Trwa około 50 minut i dowiadujemy się, co znajdowało się w poszczególnych częściach obiektu, jak go odkryto, jak zaczęto niszczyć, a potem ochraniać.
Jest to na pewno zabytek na skalę światową, ale w gruncie rzeczy obszar dostępny do zwiedzania jest dość niewielki - przechodzimy tylko przez kilka komnat, z których część posiada oryginalne kolorowe malowidła (czerwone esy floresy na ścianach). Większość ich funkcji oraz pierwotnego wyglądu pozostaje w sferze domysłów archeologów. Ciekawe jest to, że żyjąca tu cywilizacja była dość zaawansowana i wykuła całkiem pokaźną świątynię używając do tego tylko kamiennych narzędzi i rogów lub kości, wykorzystując naturalne ukształtowanie skały.
Po wyjściu z ciemnego Hypogeum idziemy na spacer po mieście. Po drodze kupujemy lokalne przekąski - wielkie pierogi z ciasta francuskiego nadziewane szynką i serem, wołowiną z pomidorami i groszkiem lub grzybami i kurczakiem. Odpoczywamy chwilę w cieniu kościoła w centrum Paoli i podchodzimy pod ogromne więzienie dla kobiet (mur, który je otacza jest tak pokaźny, że na początku myśleliśmy, iż to jakiś zabytek).
Upał sprawia jednak, że decydujemy się wrócić do samochodów i jechać na obiad do Valetty.