Wyjazd tym razem był dla nas spontaniczny i mało zaplanowany.
Nasze dziecię wyjechało na miesięczny obóz harcerski, więc pomyśleliśmy, że przy okazji też ze 2-3 razy wyskoczymy gdzieś pod namiot.
Grzesiek siadł do mapy i stwierdził, że skoro 2-3 razy na 3 dni możemy jechać, to i można raz na 9-10, a skoro jesteśmy mobilni, to w sumie po co się ograniczać do Polski? I tak z niczego zrodził się pomysł, by pojechać do Rumunii. Sprzyjał nam fakt, że w Rumunii powszechne i akceptowalne jest biwakowanie na dziko. Istnieje nawet Grupa Biwakowa, która wskazuje polecane na biwak miejsca w Europie, w tym w kraju Drakuli.
Nie planując wiele, poza "to by było fajnie zobaczyć i jechać tam albo tam", zapakowaliśmy namiot, ubrania, dania w proszku oraz psa i ruszyliśmy na południe.