Przed 21:00 lądujemy w Ammanie.
Pierwsza myśl - ciepełko. Jest przyjemnie, powietrze jest suche i bardzo ciepłe, jak u nas wczesnym latem.
Najpierw potrzebujemy co nieco gotówki w miejscowej walucie. Szukamy więc biura Arab Bank, bo jako jedyny nie pobiera prowizji za wymianę - ale już jest zamknięte.
Pozostaje nam więc tylko Kuwait Bank lub bankomaty - prowizja jest taka sama. Wymieniamy więc część pieniędzy i wysyłamy Grześka po kupno karty sim do telefonu. Niestety daje się naciągnąć - kupuje 3 razy droższą kartę, niż mu poleciłyśmy. No trudno, bywa i tak.
Zamawiamy ubera i jedziemy na nocleg, który zarezerwowaliśmy w pobliżu lotniska, zaraz koło wypożyczalni samochodów. Już wcześniej zaplanowaliśmy sobie, że nie będziemy nawet wjeżdżać do Ammanu, który jest ogromnym, zakorkowanym miastem. Byłaby to strata czasu. Lotnisko jest na południe od miasta, my tez ruszamy jutro dalej na południe, więc zrobimy to od razu z okolic lotniska, bez marnowania cennych godzin na Amman.
Tak więc docieramy do naszego mieszkania, bez problemu się meldujemy, robimy jeszcze małe zakupy w sklepiku obok i bez ociągania idziemy spać. Jutro chcemy z rana ruszyć w kraj.