Dzisiejszy dzień spędziliśmy zwiedzając okolice Ubud. Z naszym sprawdzonym kierowcą te 11 godzin minęło szybko. Na początku wybraliśmy się na taniec Barong, który przedstawia symboliczną walkę dobra ze złem. Godzinne przedstawienie (100k/os) jakoś nas szczególnie nie porwało, zwłaszcza 10-cio min wstęp, gdzie główna postać stoi w miejscu i przy dzwiękach gamelanu przebiera nogami...
Później udajemy się kolejno do wioski malarzy, rzeźbiarzy, kamieniarzy. Ogladamy jak powstają dzieła ( tak naprawdę to takie tandetne przedstawienie dla turystów ) a później mamy okazję je kupić w wielkich galeriach po kosmicznych cenach. Tak naprawdę galerie skupują prace od miejscowych, prawdziwych artystów i sprzedają z ogromną marżą.
Po drodze nasz skory do opowiadania kierowca przybliża nam panujące zwyczaje, obrzędy i raczy nas mnóstwem zabawnych histori z życia codziennego balijczyków i jawajczyków ( sam pochodzi z Jawy, a od 17 lat mieszka ns Bali)
Odwiedzamy świątynie: Goa Gajah - świątynia słoni, Tirta Empul- jedna z pięciu głównch świątyń, gdzie wierni oczyszczają się podczas rytualnej kąpieli w basenach ze świętą wodą, Gunung Kawi- najbardziej się nam podobała- może ze względu na to, że byliśmy tam późno, nie było już turystów wiec w spokoju mogliśmy sobie pooglądać wszystko.
Wjeżdzając do wioski Kintamani musieliśmy uiścić odpowiednią opłatę (znowu...) Z punktu widokowego restauracji, w której jest drogo i niezbyt smacznie oglądamy sobie piękny krajobaz. Wulkan, lawa, jeziorko, w tle najwyższa góra Bali-3157m npm.
Relaksujemy się godzinkę i czym prędzej jedziemy na tarasy ryżowe w miejscowości Tegalang. Tarasy są fantastyczne. Jeśli ktoś chce sobie tam pochodzić nie polecamy zakładać japonek ;) Soczysta zieleń, spokojna atmosfera, zachód słońca idealne miejsce żeby się zrelaksować. Nawet aparat fotograficzny nam się zrelaksował informując że bateria ma już dzisiaj dosyść wrażeń...