Przepiękne krajobrazy, gościnni mieszkańcy, wysokie góry, przyjazny klimat, pyszne jedzenie i dobre wino - to wszystko zadecydowało o naszym kolejnym celu podróży. Gruzja słynie z tych wszystkich aspektów, a w dodatku jest przystępna cenowo i dość blisko Polski, bo około 3 godziny lotu.
Tym razem lecimy w 4 osoby - poza Lilą jest z nami tata, który od zwiedzania Gruzji zaczyna swoją emeryturę :)
Na lotnisko w Pyrzowicach jedziemy lekko zdenerwowani, bo wyjechaliśmy z Krakowa w ostatniej chwili. Musimy jeszcze na miejscu załatwić parking na 3 tygodnie, a Grześ musi się przepakować i istnieje ryzyko, że nie zdążymy...
Na lotnisku okazuje się, że nasz lot jest opóźniony - najpierw godzinę, potem kolejne 20 minut, potem kolejne 30 min - w sumie prawie 2 godziny.
W hali odlotów spotykamy jeszcze znajomych, którzy również dziś zaczynają wakacje. Najpierw więc Lila biega z dziećmi znajomych po lotnisku, a gdy wsiadają do swojego samolotu, to wyciągamy karty i zabijamy czas grając w uno. Siedzący obok Gruzin z uśmiechem nam się cały czas przygląda. Pewnie chętnie by się przyłączył, co nie dziwi, bo Gruzini są znani ze swojej towarzyskości.
W końcu wsiadamy w samolot i po 3h lotu, około północy, lądujemy w Kutaisi.