Na ostatni dzień pobytu mieliśmy zaplanowany Reykjavik, ale los sprawił, że zwiedziliśmy go już pierwszego dnia. W związku z tym w planach została nam tylko Blue Lagoon - a więc ostatnie godziny spędzimy na rozpieszczaniu naszych zmysłów.
Poranek jest leniwy, nigdzie nam się nie spieszy, bo wejście mamy zarezerwowane dopiero na 13:00. Wcześniejsza rezerwacja biletów jest konieczna, bo jest wielu chętnych na te najsłynniejsze islandzkie wody geotermalne, a na szczęście wpuszczana jest tylko określona ilość ludzi na godzinę.
Błękitna Laguna to zapewne najpiękniejsze wody geotermalne jakie w życiu przyjdzie mi zobaczyć. Woda ma przepiękny kolor, z racji minerałów w niej zawartych. Gorące wody geotermalne mieszają się z wodą morską i w ten sposób co 40 godzin (jak dobrze pamiętam) cała woda w basenach jest naturalnie wymieniana na świeżą. Minerały tu obecne bardzo dobrze robią na choroby skóry, a w cenie nawet najtańszego biletu można otrzymać maseczkę na twarz plus jeden napój (alkoholowy lub nie) serwowany w barach dostępnych z wody.
Jak nie przepadam za termami, to urzekające kolory laguny widać już z daleka, więc tym razem bez oporów wskakuję w strój kąpielowy i jakoś przechodzę te kilka metrów po zimnie, by wskoczyć do bardzo ciepłej wody. Nie wiem, ile ma stopni, ale pewnie około 45. I mimo, że niebo jest zachmurzone, a potem nawet zaczyna padać, nikomu to nie przeszkadza - jak się siedzi w takiej wodzie z winem w ręku, to niczego do szczęścia więcej nie trzeba. Muszę w tym momencie ostrzec, że to szczęście przy takich temperaturach bywa zdradliwe - po drugim winie byłyśmy z Iwoną bardzo szczęśliwe, a więc trzeciego już nie wzięłyśmy, bo by nas stamtąd musieli wynieść.
Laguna składa się z kilku basenów połączonych mostkami, ale można też z jednego do drugiego basenu przejść pod mostkiem, w ogóle nie wychodząc z wody. Dla tych, którym za gorąco, jest też dostępny sztuczny chłodny wodospad pod którym można się opłukać.
Dwie godziny mijają za szybko i musimy się zbierać, żeby zdążyć na samolot. Do term przylega też restauracja Lava, więc jeśli ktoś ma czas, to można w niej się posilić. Ściany oczywiście są przeszklone, z widokiem na baseny.
Trochę czasu zajmuje nam suszenie się i ogarnianie. W końcu się zbieramy wszyscy do kupy i jedziemy na lotnisko. Pora wracać.