Na ostatni dzień mamy zaplanowane moczenie się i wygrzewanie w termach. Jedziemy do Miszkolc Tapolca, gdzie w wulkanicznych jaskiniach zbudowano kompleks termalny złożony z 6 basenów z ciepłą wodą. Do kompleksu należy też kilka basenów zewnętrznych, ale jest dziś tak zimno, że nie odważymy się wyjść poza budynek i jaskinie. Baseny są połączone korytarzami i kolorowo oświetlone.
Sam kompleks jest stary i niestety dziś bardzo zatłoczony. Nie wzięliśmy pod uwagę, że może tu być aż tyle ludzi. Być może to ze względu na to, że jest niedziela. Mamy problem nawet ze znalezieniem wolnej szafki na ubrania. Jak już w końcu wszystkim nam się udaje przebrać, to w wodzie jest już tyle osób, że nie ma co marzyć o pływaniu - możemy tylko brodzić w ciepłej wodzie i bawić się w rekiny i podwodne walki. Mamy więc ubaw szalejąc z dziećmi.
Wychodzimy po jakiś dwóch godzinach. Ciekawe miejsce, ale nas nie powaliło.
Przed drogą do Krakowa jeszcze wstępujemy do Miszkolca na obiad. Dostajemy takie porcje, że nawet połowy nie jesteśmy w stanie zjeść, ale obsługa chętnie nam pakuje na wynos to, co zostało.