2020
11
lip
Lato w czasie pandemii
Polska, Kraków
Przejechano 0 km
Rok 2020 naznaczony jest koronawirusem. Covid 19 opanował cały świat, skutkując zamknięciem większości granic od połowy marca do końca czerwca. W ten sposób przepadły nam zaplanowane wakacje w kwietniu na Sycylii oraz w czerwcu na Węgrzech. Z niepokojem obserwowałam co się będzie dalej działo i czy będzie szansa zrealizować plany, które mieliśmy już od pół roku.
Wraz z rozpoczęciem wakacji i coraz słabiej zipiącą gospodarką kolejne kraje zaczęły otwierać swoje granice. Wiele krajów Unii Europejskiej zrobiło to od 1 lipca. W niektórych nadal obowiązuje cała masa obostrzeń, inne po kilku tygodniach ich luzowania zamykają się z powrotem. Na szczęście Malta jest jednym z tych krajów, do których Polacy mogą wlecieć bez obostrzeń czy wyników testów na Covid-19. Również gospodarka została otwarta, a więc sklepy, restauracje, czy punkty usługowe działają normalnie. Trzeba tylko np. w sklepach nosić maseczkę. Ani w Polsce, ani na Malcie obecnie po przylocie nie trzeba też przechodzić kwarantanny.
Dzięki temu nie przepadną nam kupione wiele miesięcy wcześniej bilety na lot. I choć w międzyczasie zdążyliśmy już odwołać rezerwację noclegu, to udało mi się po ogłoszeniu otwarcia granic znaleźć nową miejscówkę.
Lot mamy o 7:00, więc wstajemy już o 4:00 po bardzo krótkiej nocy. Zostawiamy psa, którym pod naszą nieobecność zaopiekuje się sąsiadka. O 5:00 jesteśmy na lotnisku. Poza obowiązkowym pomiarem temperatury i maseczkami, oraz udostępnionym tylko co drugim miejscem do siedzenia, jest zdecydowanie mniej ludzi, nie działają punkty wody pitnej, za to wszędzie są płyny do dezynfekcji rąk.
Lot trwa tylko 2,5 godziny i praktycznie cały próbuję się zdrzemać. Ale w masce na twarzy jest tak gorąco i tak ciężko się oddycha, że nie jest to łatwe. Gdy dolatujemy nad Maltę widać, jak wysuszona letnim słońcem już jest ta wyspa, jak mało tu zieleni, za to wszędzie pełno suchych traw i piaskowego koloru. Coś zupełnie przeciwnego do tegorocznej chłodnej, zielonej Polski, prawie codziennie nawiedzanej przez burze i ulewne deszcze. 
Wraz z rozpoczęciem wakacji i coraz słabiej zipiącą gospodarką kolejne kraje zaczęły otwierać swoje granice. Wiele krajów Unii Europejskiej zrobiło to od 1 lipca. W niektórych nadal obowiązuje cała masa obostrzeń, inne po kilku tygodniach ich luzowania zamykają się z powrotem. Na szczęście Malta jest jednym z tych krajów, do których Polacy mogą wlecieć bez obostrzeń czy wyników testów na Covid-19. Również gospodarka została otwarta, a więc sklepy, restauracje, czy punkty usługowe działają normalnie. Trzeba tylko np. w sklepach nosić maseczkę. Ani w Polsce, ani na Malcie obecnie po przylocie nie trzeba też przechodzić kwarantanny.
Dzięki temu nie przepadną nam kupione wiele miesięcy wcześniej bilety na lot. I choć w międzyczasie zdążyliśmy już odwołać rezerwację noclegu, to udało mi się po ogłoszeniu otwarcia granic znaleźć nową miejscówkę.
Lot mamy o 7:00, więc wstajemy już o 4:00 po bardzo krótkiej nocy. Zostawiamy psa, którym pod naszą nieobecność zaopiekuje się sąsiadka. O 5:00 jesteśmy na lotnisku. Poza obowiązkowym pomiarem temperatury i maseczkami, oraz udostępnionym tylko co drugim miejscem do siedzenia, jest zdecydowanie mniej ludzi, nie działają punkty wody pitnej, za to wszędzie są płyny do dezynfekcji rąk.
Lot trwa tylko 2,5 godziny i praktycznie cały próbuję się zdrzemać. Ale w masce na twarzy jest tak gorąco i tak ciężko się oddycha, że nie jest to łatwe. Gdy dolatujemy nad Maltę widać, jak wysuszona letnim słońcem już jest ta wyspa, jak mało tu zieleni, za to wszędzie pełno suchych traw i piaskowego koloru. Coś zupełnie przeciwnego do tegorocznej chłodnej, zielonej Polski, prawie codziennie nawiedzanej przez burze i ulewne deszcze.
Komentarze (0)
Zasoby: 
21.162 
21.742 
1.082.527 
3.423 
