Rano zamawiamy taksówkę na lotnisko. Jako, że mamy trochę czasu do odlotu, to jeszcze jeździmy po mieście w poszukiwaniu czerwonego ryżu - tak mi zasmakował, że chcę kupić zapas i zabrać ze sobą do Polski. Kupiłam już kilogram w supermarkecie, ale chciałabym wziąć więcej.
Niestety tak wcześnie rano większość sklepów jest zamknięta i nie udaje mi się dokupić ryżu. Trudno.
Jedziemy na lotnisko i przechodzimy standardową odprawę. No, może nie do końca. Kolejka do odprawy paszportowej jest tak długa i tak wolno idzie, że w pewnym momencie boimy się, iż nie zdążymy na samolot. Na szczęście po chwili dochodzi więcej obsługi i bez niechcianych atrakcji wsiadamy do samoloty Austrian Airlines.
Lecimy przez dzień, więc głównie oglądamy filmy, jemy i popijamy pyszne austriackie wino.
Na lotnisko do Wiednia dolatujemy wieczorem, a jeszcze czeka nas kilka godzin czekania, które zabijamy czytając książki.
Gdy w końcu przychodzi pora na nasz lot, Lila śpi mi już na rękach i ledwo ją wnoszę do samolotu. Nie jest już kruszynką, ma 8 lat.