Pobudka następuje już o 5:00, bo na lotnisko do Girony odwozi nas Wojtek, a chce wrócić do domu jeszcze przed 8:00, zanim zacznie się strefa w Barcelonie.
Po 6:00 jesteśmy więc na lotnisku, i czekamy 3,5 godziny na lot. Odprawiamy się bez problemu o czasie, lot tez króciutki, bo 2,5 godziny, szybko mija i w południe lądujemy w Krakowie.
Tak kończy się ten wyjazd.
Gdybym miała dać komuś rady dotyczące zwiedzania Barcelony, to uważam, że 5 dni jest optymalnym czasem na zobaczenie największych atrakcji. Koniecznie odwiedźcie Sagrada Familia, Park Guell i domy zaprojektowane przez Gaudiego.
W kwestii kosztów trzeba liczyć się z tym, że Hiszpania jest droga, a Barcelona w szczególności, więc same bilety wstępu pochłoną majątek. Noclegi też są bardzo drogie. Jedzenie - powiedziałabym ceny są standardowe jak na strefę euro, jeśli kupujesz w sklepach lub jesz w tańszych restauracjach. Rosną wraz ze standardem. Wyjazd nie należy więc do najtańszych, ale przynajmniej raz warto się wybrać, by zobaczyć to piękne, tętniące życiem miasto.
Jest jeszcze kwestia bezpieczeństwa. Jak tylko wylądowaliśmy w Hiszpanii, każdy mówił nam, że w Barcelonie jest niebezpiecznie, dużo napadów, kieszonkowców, a metra lepiej unikać, żeby na plaży nie wypuszczać plecaka z ręki. Nie spotkała nas na szczęście żadna niemiła przygoda, włącznie z metrem którym wielokrotnie jeździłyśmy. Myślę, że trzeba być po prostu ostrożnym, tak jak wszędzie, rozglądać się co się dzieje wokół i pilnować swoich rzeczy. A przy tym cieszyć się urokami Hiszpanii :)