Nie lubię powrotów.
Nie lubię rozpakowywania, układania tych wszystkich rzeczy na swoich miejscach, prania, suszenia i prasowania.
Zdecydowanie wolę się pakować i być w drodze, niż rozpakowywać po to, by znów na parę miesięcy osiąść w domu.
Ale wróciliśmy, więc przechodzę przez całą procedurę, jak za każdym razem po powrocie.
Do Rumunii na pewno wrócimy.
Po pierwsze w Góry Transfogaraskie, które są przepiękne, a przeszliśmy tylko niewielki fragment, zdobyliśmy tylko jeden szczyt.
Po drugie - podobno przepiękna jest Delta Dunaju, na wchodzie - ale tym razem tam nie dojechaliśmy, bo daleko, a poza tym nie chcieliśmy jechać w rejon Morza Czarnego, po którym poruszają się teraz rosyjskie okręty wojenne.
Ale i daleka północ i dalekie południe, to miejsca, w których można napotkać prawdziwe perełki (patrz np. pomnik Decebala).
A jak do Rumunii, to i pod namiot. Mam wrażenie, że w ten sposób można jej bardziej dotknąć.