Głównym celem tego wyjazdu jest wejście na Jebel Toubkal – 4167 m.n.p.m. Z tego powodu decyzja o podróży do Maroko zapada szybko, ale przygotowania trwają znacznie dłużej. Lecimy z tatą, ale bez Lili – dla 12-latki taki trekking może być zbyt męczący. Wszyscy byliśmy do tej pory w górach maksymalnie na 3100 m.n.p.m. w Kaukazie w Gruzji, a wiemy, że ten kilometr w górę więcej potrafi zrobić różnicę. Stąd Grzesiek wcześniej przez wiele miesięcy jeździ do pracy na rowerze, ja trochę ćwiczę szczególnie po to żeby wzmocnić mięśnie i kolana, tata codziennie spaceruje po kilkanaście kilometrów. Wydaje się, że jesteśmy w miarę przygotowani do wyjazdu.
Niestety los nam płata figla z innej, niespodziewanej strony. Mamy pandemię, a więc lecąc do wielu krajów, w tym Maroko, wymagane są negatywne testy na Covid-19 zrobione maksymalnie 48 godzin przed wylotem. Wylatujemy w niedzielę, więc z tatą robimy test w piątek. Grzesiek przekłada swój na sobotę. Czujemy się wszyscy dobrze, więc nie podejrzewamy żadnych problemów.
Jedziemy więc w piątek wieczorem do znajomych. Siedzimy przy winku, rozmawiamy, jest miło, aż w pewnym momencie dzwoni do mnie nieznany numer. Odbieram – sanepid. Okazuje się, że mój test wyszedł pozytywny. Przypuszczam, że to pozostałość po infekcji, którą przechodziłam miesiąc temu i mam duże podejrzenie, że to był covid. No ale test nie pokazuje, czy to aktywna choroba czy tylko ślad po jej przebyciu – wynik to wynik. No to mamy po wyjeździe. Grzesiek swojego testu już nie robi, bo nie ma po co.
Cały wieczór konsultujemy się ze znajomymi lekarzami i laborantami, którzy podzielają moją opinię co do tego, że najprawdopodobniej to tylko ślad po przebytym covid, zwłaszcza, że teraz nie kaszlę, nie kicham, więc nawet nie mam jak zarażać. W nocy spać nie mogę, szukam rozwiązania. I rano budzę się z myślą – sprawdzę jeszcze zalecenia dla wyjeżdżających na stronie rządowej. I zdarza się cud – okazuje się, że w czwartek zniesiono w Maroko wymóg posiadania testu przez przyjeżdżających turystów. Możemy lecieć!!!
W końcu w niedzielę o 14:30 bez przeszkód jesteśmy na pokładzie startującego samolotu. Lecimy do północnej Afryki.