Po tej podróży mam lekki niedosyt.
Niedosyt pustyni.
Niedosyt północy kraju, gdzie nie zdążyliśmy pojechać.
Niedosyt gór, bo słyszeliśmy, że Atlas poza Toubkalem oferuje znacznie ciekawsze szlaki trekingowe.
Niedosyt jedzenia intensywnego w smaku, bo spodziewałam się, że potrawy marokańskie będą aromatyczne i mocno doprawione, a takie nie były.
Jestem za to bogatsza o szereg doświadczeń:
Wejście na wysokość powyżej 4 tysięcy m.n.p.m.
Noc na pustyni. Burza piaskowa.
Smak wielbłądziego mleka.
Miękkość liska pustynnego.
Pewność, że na słowie beduina można polegać.
Widoki pomarańczowych gór, pomarańczowych piasków, pomarańczowych budynków. Tęcza na pustyni.
Bezcenne wspomnienia.