Kolejne kilka godzin w busiku ( a nie w wygodnym autokarze jak zapewniało nas biuro podróży Rainbow Tours u którego wykupiliśmy wycieczkę) jest męczarnią. Nie jedziemy już w konwoju więc kierowca maksymalnie pędzi. "Zamyka licznik" i utrzymuje tą prędkość. Droga prosta, niezróżnicowana widokowo, ciepło... To wszystko sprawiało, że nasz egipski kierowca zasypiał z ciężką nogą na gazie. Co jakiś czas oczy zaczynały mu sie zamykać i wtedy automatycznie, wszyscy chóralnie podejmowali wrzawę. Pomagało to na jakiś czas, ale sytuacja się powtarzała i powtarzała, aż do samej Hurghady. Była to podróż mocno nasycona adrenaliną i czujnym obserwowaniem kierowcy.