14.01
Male kolko zaczynamy o 4.45 rano. Chcemy zobaczyc wschod slonca w jakims fajnym miejscu, ale innym niz Ankor Wat, poniewaz tam zawsze sa setki turystow. Nasz kierowca Bo (tak ma na imie) wywozi nas nad jakies jezioro. Zmarznieci, czekajc prawie 1,5h na wschod, dajemy sie namowic na kupno cieplej herbaty i kilku widokowek. Ah te dzieciaki! Dobrze mowia po angielsku, wszedzie jest ich pelno i jak nie chcesz nic od nich kupic to robia takie pelne zalu oczy jak Kot w 2 czesci Sherka :)
Nastepnie udajemy sie do innych Swiatyn, ktore robia na nas ogromne wrazenie! Kazdy znajdzie tam cos co go zafascynuje. Zwiedzanie kazdej z nich zajmuje nam 2-3 godziny. Wiele budynkow jest bardzo zniszczonych, dzungla ktora je kiedys porastala zrobila swoje, podobnie jak zlodzieje. Ale nadal widac ich piekno. Kazda sciana, kazdy kamien wlasciwie jest misternie rzezbiony, ozdobiony motywamy kwiatow, zwierzat, bostw i tancerek. Wiekszosc sufitow juz sie zawalila, te pozostale zazwyczaj podtrzymuja stropy. Do niektorych pomieszczen nie mozna wejsc, bo groza zawaleniem. Ale te pozostale powalaja na kolana. Wiele swiatyn jest wrecz zrosnietych z drzewami, mury sa opleciono przez korzenie, co jeszcze dodaje temu miejscu magii. Czujemy sie jak Alicja w krainie czarow. Zwiedzamy w ten sposob 6 czy 7 swiatyn, najpiekniejsze dwie zostawiajac na koniec.
Bayon jest... oszalamiajacy! Ogromny, z przepieknymi plaskorzezbami na scianach i dziesiatkami wiez w ksztalcie twarz bostw patrzacych w cztery strony swiata. W ktorym miejscu bys nie stanal jestes obserwowany pilnie przez kamienne oczy posagow. Zachwyca nas tez taras sloni - jedna z czesci morow otaczajacych swiatynie - oraz rzezbiony kamienny labirynt, ktory sie za nim znajduje. W niektorych budynkach trwaja prace renowacyjne, widzimy jak na dachu jednego z nich powoli ze starych kamieni skladana jest z powrotem w calosc ogromna figura lezacego Buddy, ktora zostala zniszczona w czasie niedawnej wojny i bombardowania Angkoru.
Na koniec zostawiamy sobie Angkor Wat, ktory ogladamy baaardzo dokladnie tym razem - wczoraj nie mielismy na to czasu. Odkrywamy, ze zewnetrzne sciany budynkow znajdujace sie pod arkadami sa cale pokryte przez plaskorzezby przedstawiajace historie dawnego krolestwa Khmerow. Wow - ogladamy je ponad godzine. Zachwycajace dziedzince, wieze, schody, korytarze, kazdy kamien, kazdy szcegol - tego nie da sie opisac. Powinien to byc jeden z cudow swiata!
Zreszta - zdjecia mowia same za siebie. A musze dodac, ze w rzeczywistosci Angkor i tak wyglada piekniej niz na fotografiach. Jestesmy nim zafascynowani!
Wracamy do guest house'u o zmroku. Bierzemy szybki prysznic, by zmyc z siebie pokrywajacy nas czerwony pyl z nawierzchni drog (nie wszystkie sa asfaltowe, oj nie!). Tym razem na kolacje idziemy do restauracji specjalizujacej sie w tradycyjnych daniach khmerskich. Podstawa jest to co wszedzie - ryz, tofu i zielenina. Kwestia ich polaczenia i przygotowania. Chyba sie juz na dobre przyzwyczailismy do azjatyckiego jedzenia, bo wlasciwie wszystko nam smakuje i nawet szpinak wcinamy, az sie uszy trzesa...
15.01
Czas na odiwedzenie pozostalych swiatyn, czyli 'duze kolko'. Zaczynamy dzisiaj troszke pozniej, bo o 8.00. Juz jadac do pierwszej ze swiatyn napotykamy niecodzienne dla nas zjawisko: w bagnie przy drodze stoi okolo dziesieciu rybakow lowiacych ryby. Czesc z nich zarzuca niewielkie sieci, inni probuje wypatrzone ryby zlapac w plecione z trzciny klatki, reszta przeczesuje bagno rekami i tymiz lapie co sie da. Dziwimy sie, ze w ogole w tej brei potrafia cos zlapac. Ale calosc wyglada niezwykle malowniczo.
Dzisiejsze swiatynie sa mniejsze niz te, co widzielismy wczoraj. Zwiedzamy je wiec bez pospiechu, robiac sobie po drodze piknik na trawniku przed jednym z Watow.
Nie da sie opisac tego co widzielismy - bo slowa nie oddadza uroku tych przepieknych budowli. Warto jechac do Kambodzy tylko po to, zeby zwiedzic Angkor.
Polecam tez tym co maja czas wykupic bilet 3-dniowy, bo jest co ogladac. Kazda ze swiatyn jest inna, w kazdej znalezlismy cos nowego. Budowle pochodza z roznych okresow, sa budowane roznymi stylami i odmiennie zdobione. Niesamowite jest to, ze jeszce kikadziesiat lat temu byly kompletnie zarosniete przez dzungle i tylko zmudna praca ludzi dbajacych o dziedzictwo narodowe pozwolila pokazac je swiatu.