No tego miejsca przedstawiac chyba nie trzeba! To tu mieszka krolewska rodzina, otoczona setkami sluzacych, straznikow i innych pracowniko w sluzbie Jej Krolewskiej Mosci. Jest to najwiekszy na swiecie zamieszkany palac, ktory nadal pelni swoja pierwotna funkcje.
Zeby palac byl skromnym budynkiem, to powiedziec nie mozna. Jest ogromny i majestatyczny, chociaz szczerze mowiac z zewnatrz wyglada lepiej na zdjeciach niz w rzeczywisctosci. Tak naprawde jest szary i pokryty zaciekami, ale i tak robi wrazenie. Przed palacem znajduje sie rondo, na srodku ktorego stoi Pomnik Zwyciestwa (Victory Monument). Otoczony bramami, przez ktore mozna jednak zobaczyc warte stojaca przy wejsciu glownym. Tradycyjnie ubrani angielscy straznicy w czerwonych mundurach i wielkich, wlochatych czapkach na glowach wygladaja na pol smiesznie, na pol interesujaco.
Caly palac jest taki sobie, zawsze otoczony rzeszami turystow. Z zewnatrz oczywiscie. Bo wewnatrz...ufff...no jest zajebisty. Wycieczka po wnetrzach, na ktora otrzymuje sie darmowo prywatnego przewodnika w postaci odtwarzacza i sluchawek z lektorem mowiacym w wybranym jezyku (niestety polskiego jezyka jeszcze nie wprowadzili), trwa okolo 1,5 godziny. Najpierw jestesmy prowadzenie przez przepiekny, purpurowy korytarz, schodami o zlotych poreczach na pierwsze pietro, potem na taras z ktorego widac tyly palacu oraz skrzydla budynku: w lewym mieszka rodzina krolewska, w prawym sluzba, pokoje na przeciwko sa dla gosci - oj, chcialabym raz byc gosciem :)
Nastepnie idziemy przez przerozne sale, z ktorych kazda ma swoja nazwe, inny wystroj, jeden bogatszy od drugiego, dziela sztuki wiszace na scianach, zabytkowe meble i zlote wykonczenia gdzie sie da. Sale sa przepiekne, ale na kolana powala szczegolnie sala bankietowa, ktora otwarta byla do zwiedzania w 2008 roku. To w niej odbywaja sie przyjecia. Sala byla przygotowana na przyjecie dla kilkuset gosci: na srodku stol w ksztalcie podkowy, przy kazdym nakryciu eleganckie naczynia, specjalny zestaw sztuccow, kilka kieliszkow, a calosc fantastycznie przybrana swiecami i bukietami, rowniutenko, bo wszystkie nakrycia sa za pomoca specjalnego patyczka ustawiane w takiej samej odleglosci od krawedzi stolu. Jest tak rowno, ze jak stanie sie na jednym koncu stolu i popatrzy prosto na swieczke, to nie widac tych pozostalych kilkuset, ktore stoja za nia...
Cale zwiedzanie konczy sie wyjsciem na tylu budynku, do niewielkiego parku z jeziorkiem. Niestety tylko tu mozna robic zdjecia - wewnatrz jest to zabronione.
Bilety - jak to w Londynie bywa - nie naleza do najtanszych, bo kosztuja £17,50 (czyzby Ela nie wystarczajaco zdzierala z podatnikow???), ale i tak warto zaplacic ta cene by zobaczyc wnetrza palacu. Pewnie dlatego, ze ciagle jest zamieszkany i musimy byc funkcjonalny, jest tak piekny i zadbany w srodku - jaki nie bylby powod, jes to najpiekniejszy i najbogatszy palac jaki w zyciu widzialam.
Wnetrza palacu sa dostepne do zwiedzania tylko przez kilka miesiecy w roku, zazwyczaj w okresie letnim. Radze bilety kupic sobie przez internet, bo i tak potem stoi sie w dlugiej kolejce do wejscia, wiec lepiej do tego czasu nie dodawac sbie jeszcze oczekiwania w kolejce po bilet...