Śniadanie przy basenie - tak zaczynamy ten urlop! Jeszcze wczoraj wszyscy byliśmy w pracy, jesteśmy zmęczeni, więc postanawiamy pierwszego dnia urlopu dobrze odpocząć i nigdzie nie jeździć. Na polu skwar - rano ok 27 stopni, w ciągu dnia ok 30 stopni. Woda w basenie niestety zimna, bo rosną obok drzewa i nie jest nagrzana na tyle, by od pływania zacząć dzień. Dzieci biegają wokół, pilnujemy by najmłodsze nie wpadło do wody, za to wpada do niej kolejne. Leon co prawda umie pływać, ale woda jest na tyle zimna, że wyskakuje z niej w dwie sekundy, ciągle zadziwiony jak to się stało, że się pośliznął i znalazł pod powierzchnią :)
Jeszcze zanim wychodzimy z domu przychodzi pan, który 2 razy w tygodniu czyści tu basen. Miło :)
Po leniwym poranku idziemy na rekonesans okolicy. W kilka minut docieramy do wybrzeża, ale kolejnych 10 minut idziemy, by dotrzeć do Trinity Beach - jednej z najładniejszych plaży w okolicy. Plaża jest w zatoczce, malutka, ale sympatyczną i piaszczysta.
Dzieciaki od razu wskakują do morza, Lila z Leonem z niego nie wychodzą przez kilka godzin, za to Ewka bawi się na brzegu, je banany, które wcześniej obtacza w piasku i niezmiennie za każdym razem jest równie zaskoczona jak ucieszona, gdy zalewa ją fala.
Zaraz obok plaży widzimy dom ,który chcieliśmy początkowo wynająć, jednak odstraszyła nas cena - był 2 razy droższy niż Villa Kalliope. Tylko dlatego, że znajduje się w pobliżu niewielkiej plaży. Na zdjęciach ma piękny trawnik i wygląda, jakby stał na łące, w rzeczywistości ma trawnik przed domem, który musi być codziennie i obficie podlewany by go nie spaliło cypryjskie słońce.
Po kilku godzinach jesteśmy już opaleni jak po tygodniu wakacji. Na Cyprze lato jest dłuższe niż w Polsce, a słońce mocniej grzeje, więc nawet późną jesienią i wczesną wiosną warto wziąć krem z dużym filtrem. Tutaj podobno na plażach nawet w grudniu jeszcze opalają się ludzie...
Zbieramy się więc i przez miasto wracamy do domu. Sklepów nie ma wiele, a i tak większość po sezonie jest zamknięta. Na szczęście w okolicy jest lidl, więc z zakupami problemu nie będzie. Oceanarium też jest zamknięte i dość ubogo wygląda. Spośród 3 restauracji, które nam polecono, tylko jedna jest otwarta. Więc się w niej rozsiadamy i zamawiamy klasykę cypryjskiej kuchni (która jest właściwie taka sama, jak grecka): sałatki, mousakę, halloumi. Popijamy to bardzo dobrym cypryjskim piwem, a w domu poprawiamy cypryjskim winem. Urlop pełną gębą :)