Geoblog.pl    zig    Podróże    Gruzja 2019    DolinÄ… Enguri pod lodowiec Szchary
Zwiń mapę
2019
04
sie

DolinÄ… Enguri pod lodowiec Szchary

 
Gruzja
Gruzja, Ushguli
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2094 km
 
Dość wcześnie jemy śniadanie w domu wypatrzonym wczoraj - gorące drożdżówki właśnie upieczone, cieplutkie placki z serem, domowy jogurt - mniam! Co chwilę koło drzwi przechodzi kolejny mężczyzna ciągnący barana. Okazuje się, że dziś w wiosce jest jakieś święto i przysiółki Ushguli (co roku inny) wystawiają swoje najlepsze barany i byczki do walki. Ten który wygrywa, a więc najlepszy, staje się potem ucztą dla mieszkańców. Po śniadaniu idziemy więc dosłownie za róg, na plac koło jakiejś kapliczki, gdzie już gromadzą się ludzie ze swoimi zwierzętami, a barany i byczki ciągle się zaczepiają trykając rogami. Patrzymy na to tylko chwilę, bo dziś mamy inne plany.

Najpierw podchodzimy na wzgórze za wioską do XII-wiecznego kościoła Lamaria. Jest maleńki, ale ciekawy - mury otaczają tak naprawdę maleńki kościółek, w którym ciągle są nabożeństwa. Można wejść do środka, ale bez plecaków, a kobiety muszą mieć głowę nakrytą chustą. Patrzymy chwilę jak brodaty kościelny bije w dzwony, zapowiadając początek nabożeństwa. Ze wzgórza na którym jest Lamaria roztacza się przepiękny widok. Można tu usiąść na trawie i cały dzień oglądać cienie i plamy słońca rzeźbiące piękne wzory na żłobionych swaneckich wzgórzach, oraz przechadzające się tu i tam konie.


Idziemy jednak dalej - doliną rzeki Enguri, w stronę lodowca Shkhary. Trasa ma ponad 8 km, ale wiedzie w miarę płaską doliną, którą tylko co chwila przecinają rzeki i strumienie. Nie ma jednak problemu z ich pokonaniem - ułożone mosteczki i kamienie ułatwiają przejście. Idąc, cały czas ma się przed oczami tonące w chmurach szczyty gór, na czele ze Shkharą, która jest najwyższym szczytem Gruzji (5203 m) i trochę niższą zachodnią Shkharą (5068m). Po bokach za to mamy nieco łagodniejsze, zielone, swaneckie wzgórza. Trasa jest prosta, przepiękna, malownicza. Trochę tylko niepokoją nas zbierające się za nami chmury i poganiają końskie bąki, które niebezpiecznie wokół nas krążą, próbując ugryźć. Te bąki towarzyszą nam całą drogę, bo na trasie znajduje się wiele stad krów i koni, wszystkie swobodnie sobie chodzą i nie raz trzeba przechodzić przez środek stada, by kontynuować drogę. Dolinę można też przejechać samochodem lub konno, ale jeszcze nie mijamy zbyt wielu turystów po drodze. Idziemy ze względu na Lilę dość wolno, więc po trzech godzinach marszu i jakiś 5 km Grzesiek decyduje się zawrócić z Lilą, która jeszcze po wczorajszym dniu jest solidnie zmęczona. Ja z tatą chcemy iść jeszcze przez jakieś pół godziny w stronę lodowca. Potem będziemy musieli zawrócić, żeby zdążyć na umówioną marszrutkę do Mestii.
Udaje nam się dojść jakieś 20 min drogi od lodowca, za punkt gdzie jest budynek (chyba kawiarnia) i dokąd docierają konie i samochody. Stąd widać już lodowiec, ale bez podstawy. Jest szary, żwirowy i nie robi większego wrażenia (lodowce na czole są po prostu brudne, bo zabierają wszystkie kamienie po drodze), jest 12:00 i decydujemy się wracać. Pogoda się poprawiła, idziemy szybko i jakoś lżej się wędruje w tą stronę. Dodatkowo kilkukrotnie chmury się rozwiewają i widzimy szczyty Shkhary.
Po dwóch godzinach jesteśmy pod Lamarią. Jako, że z Grześkiem umówiliśmy się dopiero o 15:00, to rozkładamy się jeszcze na pół godzinki na wzgórzu i kontemplujemy widoki.


Po odpoczynku niechętnie się zbieramy i idziemy do guest house'u po bagaże. Okazuje się, że Lila z Grześkiem też właśnie przyszli, przy okazji zaliczając obiad, ale powrotna droga też im szybko minęła.
Zbieramy bagaże i schodzimy do mostu koło Cafe Enguri na początku wioski, gdzie zbierają się wszystkie busy. Mamy jeszcze chwilkę na obiad. Menu jest tu dość bogate, a jedzenie dobre i niedrogie - szkoda, że nie odkryliśmy tego miejsca wcześniej.

Kierowca, który nasz przywiózł i ma zabrać z powrotem, już jest, więc pakujemy bagaże do marszrutki i udajemy w 2-godzinną drogę do Mestii. Pogoda piękna, ruch spory, co chwila mijamy inne marszrutki, ledwo mieszcząc się na drodze. Niepotrzebnie siadłam koło okna, kilka razy serce podchodzi mi do gardła gdy widzę, że koła już zaczynają się wysuwać nad urwisko. Aczkolwiek Grzesiek stwierdza, że sam przejechałby tą trasę wynajętym autem. Ja wole jechać na takich trasach z kierowcą, który dobrze zna drogę.


Przyjeżdżamy do Mestii i wysiadamy praktycznie pod naszym guest house'm, który zresztą serdecznie polecam (Mziuri Guest House). Rozkładamy się po pokojach i idziemy na rekonesans Mestii. Okazuje się, że tuż za rogiem znajduje się rynek, z charakterystycznymi budynkami wokoło i pomnikiem królowej Tamary na koniu. Wokół jest sporo sklepików, stoisk z owocami i kilka restauracji oraz barów. Infrastruktura znacznie lepsza niż w Ushguli. Zresztą podobno Mestia w ciągu ostatnich kilku lat bardzo się rozwinęła dzięki turystyce. Baza noclegowa jest bogata, uliczki wybrukowane, miasteczko czyste, a policja patroluje ulice non stop, co chwila przeganiając kierowców, którzy zaparkowali w niewłaściwym miejscu.
Idziemy zjeść kolację do jednej z restauracji, gdzie przy okazji grana jest na żywo gruzińska muzyka. W menu: kilka rodzajów zup, ziemniaki, wieprzowina, kurczak, frytki i owoce. Do tego domawiamy czerwone wino. Niestety nie jest najlepsze - jesteśmy daleko od rejonu znanego z najlepszych win i chyba nie są tu dowożone.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (20)
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zig
Zuzanna i Grzegorz Szopa
zwiedziła 14% świata (28 państw)
Zasoby: 384 wpisy384 50 komentarzy50 3077 zdjęć3077 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
11.11.2023 - 13.11.2023
 
 
22.05.2022 - 29.05.2022
 
 
29.01.2023 - 13.02.2023