Geoblog.pl    zig    Podróże    Gruzja 2019    Tak się robi wino
Zwiń mapę
2019
10
sie

Tak się robi wino

 
Gruzja
Gruzja, Kvareli
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2453 km
 
Jedziemy do Kvareli, gdzie znajdują się największe winnice w regionie.

Nie możemy znaleźć busa, który tam jedzie, więc znów dogadujemy się z kierowcą taksówki, który nas podrzuci za 30 GEL do Kvareli znajdującego się około 40 km od Telavi, lub za 50 GEL z dwoma przystankami po drodze, i właśnie tą drugą opcję wybieramy.

Najpierw zatrzymujemy się przy klasztorze Gremi. Klasztor jest na wzgórzu, roztacza się z niego ładny widok. Jest już nieczynny, ale nadal funkcjonuje tam kaplica. W środku można zobaczyć ikony i pozostałości fresków. Obok kaplicy jest też niewielkie muzeum (wejście 5 GEL). Sam klasztor można zwiedzić w kilkanaście minut. Natomiast u jego podnóża znajdują się jeszcze inne zabudowania: ruiny budynków mieszkalnych, kościółek, a 700m od klasztoru, przy ulicy, jest zapewne znacznie młodsza, bogato malowana brama, za którą można zobaczyć klasztor usytuowany na wzgórzu.
Spędzamy w sumie przy klasztorze około godzinę, ale jest nieznośny upał i ledwo żywi docieramy do taksówki. Na straganach obok parkingu kupujemy jeszcze jakiś owoc, którego do tej pory nie widzieliśmy - wygląda jak miniaturowy żółty arbuz. Później, gdy go jemy, okazuje się, że to melon - fantastycznie pachnie, ale smak ma dużo słabszy niż tradycyjne melony.

Po drodze mijamy skręt do jeziora Ilia - chciałam tam jechać ze względu na widoki, ale dziś jest upał, powietrze jest bardzo gorące i nie widać wyraźnie pasm Kaukazu na horyzoncie. Rezygnujemy więc z jeziora, a jedziemy pod kolejny klasztor Nekresi. Samochody zatrzymują się tu na parkingu 1.5 km od klasztoru, a ten ostatni odcinek trzeba przejść brukowaną, acz stromą drogą pod górę, lub przejechać busem (2 GEL bilet w dwie strony, odjeżdżają teoretycznie co 30 min, a w praktyce co 10 min, jak się zapełnią). Wybieramy busa i jest to na pewno lepsza opcja - w tym upale chyba byśmy umarli idąc pieszo pod górę. Droga jest naprawdę mocno nachylona i wije się serpentynami, nie zazdroszczę tym kilku osobom które zdecydowały się wyjść pieszo i mijamy ich po drodze.

Ruiny klasztoru znane są z naczyń kwewri, a więc glinianych garnków o pojemności około 200 litrów każdy, zagłębionych w ziemi (podłodze), w których robiono wino. Można zejść do piwnic, gdzie to wino przechowywano. Również jest tu część kościelna, a ze wzgórza roztacza sie piękny widok na okolicę. 20-30 min to wystarczający czas na obejście całego kompleksu i zrobienie zdjęć.

Wracamy busem na dół i posimy taksówkarza, by nas podrzucił do jednej z najbardziej znanych winiarni w regionie - winiarni Khareba. Jest to winiarnia, która mieści się 4.5km od centrum Kvareli, zajmuje olbrzymi teren, a wino jest przechowywane w tunelach o długości 7.7 km, z których ponad 1 km jest udostępniony do zwiedzania. Tunele były kiedyś własnością wojska, ale okazały się mało użyteczne, więc w 2006 zostały sprzedane obecnemu właścicielowi, który od tamtej pory produkuje i przechowuje tam wino, a od niedawna też brandy, miód (jadalny, nie pitny), czaczę i olej z pestek winogron. Wejście i zwiedzanie kosztuje 5 GEL, a dodatkowo można wykupić przeróżne pakiety degustacji wina i robienia gruzińskiego jedzenia, w cenie 12-200 GEL. Wybieramy pakiet National, który obejmuje degustację 4 win produkowanych tradycyjną metoda (w kwewri, bo produkuje się tu też wina metodą europejską, a więc za pomocą prasy), a także przygotowanie kilku gruzińskich potraw. Oprowadza nas Gruzinka - Sofia. Opowiada o historii tego miejsca (właściciele mają winnice o powierzchni 2,500 hektarów), metodach produkcji win, pokazuje jakimi narzędziami się czyści naczynia i z jakich pije (tradycyjny jest róg bawoli, o pojemności 2 litrów, z którego osoba wznosząca toast jako pierwsza musi całą pojemność wypić na raz, inaczej jest to dla niej powód do wstydu). Potem przechodzimy do degustacji czterech, zgodnie z naszym wyborem, białych wytrawnych win. Dwa z nich nam w miarę smakują, dwa tak średnio. Piąte Sofia daje nam do degustacji w prezencie. Lila zajada się chlebem z olejem z pestek winogron, winogronami i serem. Grześ decyduje się jeszcze na spróbowanie dwóch czerwonych win, ale żadne go nie powala. W tunelach jest temperatura 12-14 stopni, więc degustujemy owinięci w koce, ale wino nas trochę rozgrzewa.
Wychodzimy na słońce, na zewnątrz i przechodzimy po ogrodach kawałek za wejściem do winiarni, gdzie pani piekarka nam już przygotowała ciasto na gruziński chlebek. Lepimy coś co tylko przypomina tradycyjny kształt tutejszego chleba i za przykładem kucharki / piekarki próbujemy przykleić na bokach rozgrzanego pieca, który wygląda jak wielki garnek, na dnie którego żarzy się drewno. Tacie się to udaje, ale mnie jest tak gorąco że nawet nie jestem w stanie się nad tym piecem nachylić. Potem, również z przygotowanego już ciasta, sklejamy chaczapuri, które uprzednio nadziewamy serem. Również średnio przypomina oryginał :) Następnie jest pora na nadziewanie szaszłyków i robienie znanych nam już "snickersów", czyli lokalnej czurczeli. Są to orzechy włoskie nadziane na sznurek, które obtacza się w soku winogronowym zmieszanym z mąką. To ta masa, której wcześniej nie potrafiliśmy zidentyfikować. Potem takie strąki suszy się na słońcu. Nasze nie zdążyły wyschnąć, więc z brązowymi strąkami, nie powiem co przypominającymi, ale wyglądającymi mało apetycznie, spacerujemy po okolicy przez kolejne godziny.

Po Wniarni Khareba jedziemy do centrum Kvareli, do winiarni Kindzmarauli. A raczej Kindzmarauli Corporation. Jest ona częścią twierdzy w Kvareli i widać, że faktycznie jest to nastawiona na komercję fabryka wina. Poza jednym pomieszczeniem gdzie można oglądać kwewri i usłyszeć od przewodnika o tradycyjnych metodach ich używania i czyszczenia, podczas gdy obok robotnicy czyszczą kwewri kercherem, cały teren jest usiany wielkimi metalowymi kadziami, w których metodą europejską fermentuje wino. Można zejść również do piwnicy, gdzie stoi tylko kilka starszych beczek z winem, pomiędzy wieloma nowymi beczkami oraz gigantycznymi metalowymi kadziami. Tak obecnie wygląda produkcja wina. Na degustację tutaj nawet nie mamy ochoty, takie masy ludzi przewijają się po tej fabryce wina.

Idziemy jeszcze na spacer do twierdzy, której brama już jest zamknięta, ale przez szparę widzimy, że z twierdzy zostały mury. W środku natomiast na trawie urządzono boisko piłkarskie.

Upał nas pokonuje, więc zamawiamy taksówkę i wracamy do Telavi (30 GEL). Trochę czasu zajmuje nam uzupełnienie płynów i dojście do siebie w klimatyzowanym pokoju. Na kolację ruszamy dopiero o 20:00, tym razem do Kapiloni. Jemy lekko i bardzo słodko. Dopiero gdy koło 22:00 wracamy do guest house'a temperatura spada o kilka stopni i robi się przyjemniej.

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (30)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
zula
zula - 2019-08-12 17:46
Bardzo ciekawie opisane.
Czy zdjęcia będę ?
 
zig
zig - 2019-08-16 21:25
Będą, ale prawdopodobnie dopiero jak wrócimy do domu :)
 
 
zig
Zuzanna i Grzegorz Szopa
zwiedziła 14% świata (28 państw)
Zasoby: 384 wpisy384 50 komentarzy50 3077 zdjęć3077 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
11.11.2023 - 13.11.2023
 
 
22.05.2022 - 29.05.2022
 
 
29.01.2023 - 13.02.2023