Geoblog.pl    zig    Podróże    Gruzja 2019    40,000 kroków trekingu pod Kazbek
Zwiń mapę
2019
13
sie

40,000 kroków trekingu pod Kazbek

 
Gruzja
Gruzja, Stepancmida
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2587 km
 
Mamy piękną pogodę. Około 27 stopni, tylko kilka chmur na niebie. Taką pogodę chcemy wykorzystać na trekking pod Kazbek, by dojść jak najbliżej góry. Celem ambitnym i ostatecznym jest pierwsze miejsce biwakowe, na wysokości 3100m n.p.m., ale nie zakładam, że tam dojdziemy, bo trekking tam zajmuje około 5 godzin w jedną stronę. Z Lilą zapewne dłużej.

Wyruszamy z guest house’a po bardzo obfitym śniadaniu, którego część tradycyjnie pakujemy w woreczki strunowe i bierzemy ze sobą. Gospodyni nawet smaży nam bliny (takie dość grube, ale małe naleśniczki) i nalega, byśmy koniecznie poza chaczapuri wzięli też chleb i jajka.

Pierwsza część trasy to droga pod znany symbol całej Gruzji, kościół Gergeti (św. Trójcy), zwany inaczej Cmida Sameba. Wznosi się majestatycznie na wzgórzu, a tło widoku stanowi spowity śniegiem szczyt Kazbeku. Trasa prowadzi najpierw pod górę asfaltową drogą, ale później przechodzi w dość strome, trawiasto-kamieniste podejście. Szlak jest piękny, prowadzi skrajem stoku (trzeba uważać, żeby się nie pośliznąć i spać spaść w przepaść do rzeki), wokół zielone stoki i przepiękne wzgórza. Pod sam kościół wchodzimy około 1.5 godziny.

Już spod kościoła widać, że przed nami piękna trasa. Rozkładamy się na chwilę i odpoczywamy. Wokół pełno turystów, bo pod kościół prowadzi też asfaltowa droga, którą kursują marszrutki i właśnie tą trasą większość osób się tu dostaje (ze Stepancmidy około 100 GEL w dwie strony). Większość też swą trasę tu kończy, więc im dalej, tym mniej ludzi. Sam kościółek jest maleńki, otoczony murkiem, idzie się do niego przechodząc przez jeszcze jeden budyneczek w którym nocą pali się światło. Roztacza się z niego widok na Stepancmidę. W środku kościółka jest ciasno, ciemno i duszno od dymu z palących się świeczek.

Po krótkim postoju wyruszamy dalej, na ścieżkę którą mamy centralnie przed sobą, tak jak i szczyt Kazbeku, który towarzyszy nam potem całą drogę. Pierwsze podejście jest strome, ale trawiaste. Potem musimy jeszcze tylko wejść na kolejną górkę i kolejną, i tak prowadzimy Lilę – jeszcze tylko na tamto wzgórze, jeszcze kawałeczek, jeszcze za ten zakręt. Upał coraz większy, ciągle atakują nas latające mrówki, a Lila najchętniej robiłaby co 50 metrów odpoczynek, ale docieramy tak do punktu widokowego. Stoi na nim kapliczka ułożona z kamieni w taki kopczyk z krzyżem o wysokości może 1.5m. Robimy sobie tam dłuższy postój, zdejmujemy buty i wyciągamy się na trawie.
Mija nas kilka osób prowadzących obładowane konie, a także grupa rowerzystów zjeżdżających w stronę Stepancmidy. Słońce przygrzewa, a nam już skończyła się woda. Mieliśmy tylko 2.25 litra bo myśleliśmy, że uzupełnimy wodę po drodze. Tymczasem rzeka płynie, ale daleko w dole, w dodatku bardzo brudna. Nie ma żadnych źródełek, a przy tej temperaturze i podejściach cały zapas wody szybko wypiliśmy. Dowiadujemy się od kogoś przechodzącego z końmi objuczonymi zaopatrzeniem, że woda jest 3km dalej. Możemy iść, lub wrócić do Stepancmidy. Uznajemy, że te 3km to szybsza opcja na zdobycie wody, zwłaszcza, że Grzesiek już krzyczy na nas, że jak czegoś się nie napije, to umrze i gotów jest schodzić w dół urwiska do rzeki.
Zbieramy się więc i idziemy dalej przed siebie, już bez większych podejść, ale ciągle lekko pod gorę. Konie chodzą tędy często, co można rozpoznać po szlaku usianym końskimi kupami. Widoki jednak są niezapomniane, poza Kazbekiem otaczają nas również inne szczyty Kaukazu, gdzieniegdzie jeszcze pokryte śniegiem, w innych miejscach odsłaniające szarą skałę, z drugiej strony mamy niższe, ale zielone i pięknie rzeźbione wzgórza, trochę podobne do tych w Svanetii.

Pod Kazbek można iść dwoma drogami – tą, którą my wybraliśmy, a więc pokonując podejścia, stromszą, ale piękniejszą, z widokiem na szczyty Kaukazu, lub łagodniejszą trasą, idącą bardziej na prawo, która nie prowadzi szczytem wzgórz tylko bokiem, ale można z niej obserwować tylko zielone wzgórza i stada pasących się owiec lub krów.
Obie drogi łączą się w punkcie na wysokości 2940m, na przełęczy Arsha, skąd można oglądać lodowiec Gergeti. W tym miejscu zbiera się sporo turystów, którzy tutaj kończą swą wędrówkę. Chętnie też byśmy tak zrobili, bo już po kilku godzinach marszu jesteśmy zmęczeni, ale nadal nie ma tu wody. Widzimy za to Sabertse camp – miejsce, do którego chciałam – gdybyśmy mieli siłę – dotrzeć, a poniżej obozu płynącą rzekę.
Idziemy więc w tamtą stronę. Szlak z trawiastego przechodzi tu w pokryty dużymi kamieniami, przy takim zmęczeniu już plączą się nam nogi i ten ostatni odcinek trasy dłuży się bardzo. Camp wcale nie jest tak blisko jak się wydaje. W końcu docieram w pobliże rzeki i zbiegam do wody, żeby napełnić butelki i wrócić z piciem do Lili i Grześka, którzy idą z tyłu. Niestety woda jest tak brudna, zmieszana z szarym piachem, który w Gruzji jest wszędzie, że pewnie przy pierwszym napełnieniu zapchała by mi filtr w butelce (używamy water-to-go, które zresztą bardzo polecamy). Pytam więc kogoś wracającego z obozu, gdzie jest tu jakaś woda pitna i okazuje się, że jest w samym obozie. Niestety więc nie mamy wyboru – musimy tam dojść i już. Trzeba więc jeszcze pokonać kolejne kilkaset metrów kamieni i ostatnia przeszkodę, którą jest rzeka. Jest na tyle duża i rwąca, że nie bardzo jest jak ją przejść. Temperatura wody też nijak do tego nie zachęca. Natomiast trochę powyżej samego budynku w obozie znajduje się mostek, a raczej metalowa śliska drabinka, przerzucona z jednego brzegu na drugi, po której można się dostać na drugą stronę.
Byle nie patrzeć w dół. Niestety zrobiłam ten błąd i by nie wpaść w któryś z otworów między szczeblami patrzyłam cały czas pod nogi. Było dobrzej, dopóki nie znalazłam się prawie na drugim brzegu, nad najbardziej rwącym fragmentem rzeki. Wtedy mój błędnik zaczął dziwnie działać i szybko zrobiłam kilka ostatnich kroków, bo inaczej wpadłabym chyba do wody. Pobiegłam szybko do obozu i napełniłam butelki wodą wypływającą z jakiejś rurki, ale znacznie czystszą niż ta w rzece. I biegiem z powrotem – żeby złapać Lilę przed drabinką i dać jej pić. Lila jednak, wraz z tatą i Grześkiem byli już po mojej stronie rzeki. Nie mam pojęcia, jak Lili udało się pokonać drabinkę – widocznie jest znacznie odważniejsza, niż ja byłam w jej wieku, bo ja bym pewnie za żadne skarby na nią nie weszła jako 9-cio latka.

I w ten sposób pragnienie przygnało nas na wysokość 3100 m n.p.m., do pierwszego miejsca biwakowego pod Kazbekiem: Sabertse camp, po 6.5 godzinach trekkingu i jakiś 10 kilometrach. Pijemy lodowatą wodę i to dużo, ogromnie spragnieni, po kilku godzinach marszu bez płynów, jemy resztki prowiantu. Najchętniej zostalibyśmy tu kilka godzin by zregenerować siły, ale jest już 16:00 i niedługo słońce zacznie zachodzić za góry, zrobi się zimno i ciemno, a my nie mamy latarek. Robimy więc dosłownie 15-to minutowy postój i ruszamy w drogę powrotną.

Idzie nam znacznie szybciej i łatwiej. Nie ma już podejść ani upału, mamy też wodę. Wracamy nie trasą, którą przyszliśmy, ale tą łagodniejszą. W 3 godziny jesteśmy przy Cmida Sameba, jeszcze sporo przed zachodem słońca. Lila, poza tym, że ciągle idzie, to jeszcze bezustannie mówi – nie wiem, skąd ona bierze na to siłę. Jestem z niej naprawdę dumna, że przeszła dziś taką trasę. Ponad 20 km po górach, ponad 40 tysięcy kroków, w upale!

Schodzimy do miasteczka i idziemy jeszcze na szybkie zakupy – duuuużo picia przede wszystkim i jakieś owoce.

Nie planujemy nic na jutro, na razie nie mamy siły…
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (24)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
zula
zula - 2019-08-14 02:37
Ostrożnie z ...rozwagą!
:-)
 
zula
zula - 2019-08-16 20:08
Podziwiam...bardzo!
:)
 
 
zig
Zuzanna i Grzegorz Szopa
zwiedziła 14% świata (28 państw)
Zasoby: 384 wpisy384 50 komentarzy50 3077 zdjęć3077 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
11.11.2023 - 13.11.2023
 
 
22.05.2022 - 29.05.2022
 
 
29.01.2023 - 13.02.2023