Geoblog.pl    zig    Podróże    Gruzja 2019    Gruzińska gościnność
Zwiń mapę
2019
16
sie

Gruzińska gościnność

 
Gruzja
Gruzja, Tmogvi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2787 km
 
Dzień w trasie. O 8:00 wyjeżdżamy busem ze Stepancmidy do Tbilisi (10 GEL za osobę, 3 godziny jazdy), by tam przesiąść się na busa do Achalciche (10 GEL, 3.5 godziny jazdy), a potem, po półtoragodzinnym czekaniu na dworcu, na marszrutkę do T’mogvi (kolejna godzina jazdy i 4.40 GEL). Na miejscu jesteśmy dopiero po 19:00. Padnięci, bo dziś ponad 30 stopni, a w marszrutkach to chyba z 50. Wypijamy litry płynów i prawie nic nie jemy, poza kupionymi na dworcu w Tbilisi plackami z fasolą/serem/mięsem/ziemniakami oraz lodami.


W T'mgovi bus zatrzymuje nam się pod samym guest house'm (Guest House Aleksandre). Wychodzi nam na przeciw właściciel, niezwykle przyjacielski i otwarty Gruzin. Wita się z nami wszystkimi, od razu przedstawiając swoją rodzinę i sąsiadów. Od początku nie traktuje nas jak turystów, tylko gości = przyjaciół = członków rodziny. Zaprowadza do pokoi i cały czas opowiada o różnych rzeczach.Jego żona przygotuje dla nas i dla pary Włochów, która przyjechała, kolację. Super, bo tutaj raczej ciężko byłoby znaleźć jakąś restaurację. Wieś ma raptem 78 domów i śpimy tu z racji bliskości w stosunku do Vardzii - skalnego miasta, które jutro chcemy zobaczyć.


Poznajemy też pozostałych gości, którzy przyjechali zaraz po nas. Lila od razu biegnie bawić się z dziećmi, bo Aleksander ma ich trójkę, z czego najstarsza córka jest rok młodsza od Lili. Dziewczyny więc od razu znajdują wspólny język. Poza tym Elizabeth jest zachwycona włosami Lili i bez przerwy plecie z nich warkoczyki lub się nimi bawi.


Późnym wieczorem zasiadamy razem z Włochami i Aleksandrem do kolacji. Obok cały czas bawią się dzieci. Kolacja jest typowo gruzińska - zastawiony cały stół pysznościami - zupą jogurtową macwnis (tak dobrą, że tata zjada od razu 3 miski), chrupiącym chaczapuri, kluskami z serem i smażoną cebulką, nadziewanym bakłażanem, ziemniakami z jakimś warzywem w sosie, kapustą, ogórkami, pomidorami, serem, arbuzem, oraz domowym czerwonym winem. Aleksander opowiada nam o Gruzji i różnych zwyczajach, dolewa wina, co chwila wznosi nowy toast (w Gruzji każdy łyk wina musi być poprzedzony toastem): za Gruzję, za Polskę, za przyjaźń itd. Po pierwszym dzbanku przynosi też drugi. Do wina dodaje też czaczę, jak to mówi: śliwowicę. Siedzimy, jemy i pijemy do późna.

To chyba właściwy moment, żeby napisać trochę o Gruzinach. Generalnie są bardzo otwarci, przyjaźni i towarzyscy. Bardzo lubią Polaków. Wielu z nich rozumie po polsku, mówi kilka słów w naszym języku. Prawie wszyscy mówią po rosyjsku i to główny język, w którym porozumiewają się z turystami. Bardzo niewielu mówi cokolwiek po angielsku, więc osoba nie mówiąca nawet łamanym rosyjskim raczej może się tu porozumieć tylko na migi.
Trzeba natomiast wziąć poprawkę na to, że - jeśli chodzi o turystów - wielu Gruzinów chętnie pomoże, natomiast często interesownie. Na każdym dworcu czy przystanku znajdzie się ktoś, kto zaprowadzi Cię do właściwej taksówki, busa czy kasy biletowej, poda Ci cenę za przejazd / bilet i weźmie od Ciebie pieniądze, by za ten przejazd / bilet zapłacić. Później jednak okazuje się, że rzeczywista cena jest niższa, a pomocny Gruzin od razu doliczył sobie prowizję. Zdarzało nam się nawet, że kierowcy marszrutek czy taksówek sprzedawali nas sobie nawzajem, np. kierowca mówił że z punktu A dowiezie nas do C i kasował nas za dojazd, po czym w punkcie B część z tej kasy dawał innemu kierowcy, a my musieliśmy się przesiąść do innego pojazdu. Z czasem nauczyliśmy się, żeby nikomu nie dawać z góry pieniędzy, tylko po wykonanej usłudze, bilety kupować samemu na dworcach w kasach biletowych, a o ceny pytać miejscowych, którzy już siedzą w busie (a nie kierowców lub naganiaczy, którzy udają przypadkowego przechodnia, który chce Ci pomóc).
Mimo to mamy o Gruzinach bardzo pozytywne zdanie. Kraj jest biedny, więc rozumiemy że każdy orze jak może, a nie zdarzyło nam się, żeby ktoś nam odmówił pomocy lub był w stosunku do nas otwarcie niemiły / nieprzyjazny.
Wydaje nam się, że Gruzini kochają życie i bardzo cenne jest dla nich spędzanie czasu z najbliższymi. Raczej zrezygnują z pracy w danym dniu, niż ze spędzenia wieczoru z rodziną. Nie ma tu tego pośpiechu co w Polsce, co w Europie, gdzie człowiek od rana do wieczora pracuje, załatwia i chodzi na dodatkowe zajęcia, na nic tak naprawdę nie mając czasu. Tu życie toczy się powoli, nikt za niczym nie goni, bo przecież "jeśli ten turysta nie skorzysta z moich usług, to będzie to następny, może jeszcze dziś, a może jutro".
Dlatego nie ma się co denerwować, jeśli w restauracji obsługa zabiera od Ciebie zamówienie po 30 minutach, a dania przynosi Ci po godzinie lub półtorej; albo jak wsiadasz w busa, który zaraz odjeżdża, a to zaraz jest za 40 minut; albo jak ktoś Ci mówi, żebyś zaczekał 5 minut, a czekasz 25; i tak dalej. Na wszystko przyjdzie czas.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zig
Zuzanna i Grzegorz Szopa
zwiedziła 14% świata (28 państw)
Zasoby: 384 wpisy384 50 komentarzy50 3077 zdjęć3077 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
11.11.2023 - 13.11.2023
 
 
22.05.2022 - 29.05.2022
 
 
29.01.2023 - 13.02.2023