Po kilku dniach intensywnego chodzenia Lila decyduje się zostać dziś w domu i porządnie wyspać.
Ruszam więc sama do Barri Gotic - dzielnicy gotyckiej Barcelony, oddalonej o około 2km od naszego noclegu.
Mam czas spokojnie przejść wszystkimi uliczkami, zobaczyć Katedrę św. Eulali w Barcelonie (Katedrę Barcelońską), kościół Santa Maria del Mar czy najstarszy z kościołów w tej dzielnicy Santa Maria del Pie. Nie zwiedzam wnętrz, bo po pierwsze bilety wstępu są bardzo drogie, a po drugie widziałam już tyle gotyckich kościołów w życiu, że nie czuję takiej potrzeby. Wystarczy mi, że obchodzę je wszystkie naokoło, przyglądając się portalom, wieżom i rozetom.
Przed Katedrą Barcelońską są tłumy, uliczni artyści grają, śpiewają i tańczą, ma miejsce jarmark staroci.
Cała dzielnica jest pełna turystów, a kawiarnie przeplatają się z dziesiątkami sklepów z pamiątkami. Ale dzielnica ma swój urok i klimat.
Najbardziej podoba mi się jednak Pałac Muzyki Katalońskiej, będący kolejnym secesyjnym dziełem tutejszych architektów. Trafiam akurat na czas zwiedzania z przewodnikiem, więc mam okazję wysłuchać kilku ciekawostek na temat tej pięknej sali koncertowej oraz posłuchać fragmentu muzyki organowej, która obecnie jest grana na elektrycznych organach, a nie na tych pięknych, ogromnych, widocznych w sali koncertowej.
Idę też na Plac de Reial - plac otoczony arkadami, palmami, wypełniony kawiarniami i turystami chcącymi chwilkę odpocząć.
Uliczki w Barri Gotic są wąskie, a budynki wysokie, ale dzięki temu łatwo o cień, bez którego zwiedzanie byłoby bardzo męczące.
Przechodzę przez La Ramblę - główną ulicę tej dzielnicy, którą ciągną tłumy ludzi z Placu Katalońskiego w stronę morza i na odwrót.
Wstępuję też do sklepu z empanadas - pierożkami pochodzącymi z Galicji, wypełnionymi nadzieniem, które można jeść zarówno na ciepło, jak i zimno. Polecam te z mozarellą i pomidorem na ciepło :)
Wracam po kilku godzinach przez Parc de la Ciutadella.
Późne popołudnie spędzam z Lilą w domu, bo moje stopy też potrzebują odpoczynku...