Po lunchu podjeżdżamy do Warzazat, gdzie mieści się studio filmowe Atlas. Budynek jest ogromny i od razu widać, że to bardzo komercyjna atrakcja. Ceny są zdecydowanie pod turystów zachodnich – wygórowane.
Nie decydujemy się więc wejść dalej niż na dziedziniec, nie jesteśmy zainteresowani oglądaniem makiet.
Jedziemy przez Oazę Skoura, niesamowicie zieloną Dolinę Róż, która naprawdę słynie z uprawy róż, przez Szlak Tysiąca Kasb, aż do Wąwozu Dades.
Zatrzymujemy się przy skałach zwanych Palce Małpy – bo wyglądają jak gigantyczne, pomarańczowe, małpie dłonie.
Matka natura potrafi rzeźbić niesamowite kształty.
Dalej Said nas wiezie kolejnymi serpentynami, których w Maroko nie brakuje, przez wąwóz, aż na wyżej położony punkt widokowy. Słońce już chyli się ku zachodowi, więc kolory są bardzo intensywne, a widoki fantastyczne.
Tu Said spotyka swojego kolegę, innego przewodnika, z którym Grzesiek wdaje się w rozmowę. Grzesiek przekonuje go, że chciałby przyjechać na pustynię tak na dłużej, miesiąc lub dwa. „Po co?” nie może zrozumieć kolega Saida. „No tak. Żeby oczyścić umysł”. Mina kolegi – bezcenna! Popłakaliśmy się wszyscy ze śmiechu.
W Wąwozie Dades zostajemy na nocleg w tradycyjnym riadzie o nazwie Luxury Riad Dades. Podoba nam się niesamowicie – jest piękny, z basenem, zdobiony mozaikami, bardzo czysty, a kolacja to kilkudaniowa uczta. Standard – jak na Maroko – bardzo wysoki.