Podobno widziano tu jeszcze przedwczoraj niedźwiedzia. Kręcił się kilka dni ale wczoraj go już nie było, Może już poszedł sobie i będzie można bez przygód osiągnąć cel?
A celem jest wspiąć się, możliwie najdalej, na lodowiec. To taki spontaniczny wypad, więc ze sprzętu tylko raki na butach i zapał w plecaku. Mimo to już na samym początku można poczuć się oczarowanym dużą jaskinią lodową. Promienie słoneczne przebijają warstwę lodu który mieni się każdym możliwym odcieniem koloru błękitnego.
Język lodowca dosyć szybko zaczyna być usiany szczelinami. Szczeliny są niebezpiecznie głębokie a z wewnątrz dochodzą głuche, złowrogie odgłosy wody wytopionej z lodowca. Trzeba zawracać.
W drodze powrotnej, pokonując kolejne strumyki i rzeki, skacząc z kamienia na kamień lub w rezygnacji brodząc w lodowatej wodzie, trzeba się znowu uważnie rozglądać. Niedawno był tu niedźwiedź.