O 10:00 wylatujemy z Bangkoku. Kiedys przy wylocie trzeba bylo zaplacic podatek wylotowy (obecnie 700B). Teraz zalezy to od biletu - trzeba sobie indywidualnie sprawdzic u przewoznika. My nie musielismy placic, a bilety mielismy Aeroflotu.
Pora wracac :( Wsiadamy do naszego latajacego wehikulu i mijamy kilka stref czasowych, lecac najpierw 10 godzin do Bangkoku, a potem 3 czy 4 (juz stracilam rachube) do Londynu. Mamy jet lag, wiec z Agata probujemy sie zdrzemnac w samolocie. Zakrywamy glowy kocami, zeby nie razilo nas swiatlo. Grzes dla niepoznaki dorabia nam oczy - zeby nikt sie nie zorientowal, ze spimy... Meska kreatywnosc nie zna granic!
Jestesmy w Londynie o 22.00, ale dla nas to tak jak 5.00 rano. Pol przytomni jedziemy z Grzesiem na nowe mieszkanko, do ktorego dzis sie wprowadzamy. Tu tez mamy niezly widokz okna: na Tamize i Canary Wharf. Az chcialoby sie rozlozyc namiot w salonie...